Hashimoto – historia mojej choroby, czyli dlaczego hormony nie zawsze wystarczają?
Choroba Hashimoto jest przewlekłym schorzeniem, które towarzyszy choremu do końca życia. Niektóre osoby nie czują się jednak dobrze, nawet po wyrównaniu poziomu hormonów tarczycy.
Problemem bowiem nie jest sama tarczyca, a układ odpornościowy, który atakuje własne tkanki. Choroby autoimmunologiczne dotykają więc całego organizmu. Jest jednak wiele rzeczy, które można zrobić, aby zahamować postęp choroby, a także czuć się lepiej. Moja historia jest przykładem wciąż trwającego procesu poszukiwania i wprowadzania zmian, które mogą polepszyć stan zdrowia.
Trzy lata temu zdiagnozowano u mnie chorobę Hashimoto. Jednak teraz wiem, że początki mojej choroby miały miejsce wiele lat wcześniej. Co najmniej dwa, trzy lata wstecz często czułam się zmęczona. Bywały dni kiedy nie miałam siły wstać rano z łóżka i nie miałam ochoty nic robić. Pewne, dość ważne życiowo sprawy, stawały mi się kompletnie obojętne, zupełnie jak w stanie depresyjnym. Dodatkowo, zaczęłam tyć. Najpierw działo się to powoli, myślałam więc, że zbliżająca się trzydziestka nieuchronnie oznacza przybieranie na wadze. Gdy zaczynałam stosować diety, udawało mi się zrzucić kilka kilogramów, ale krótko potem wracały jak bumerang. Trzy lata temu objawy stały się tak silne, że nie byłam w stanie ich ignorować. Byłam stale zmęczona, co chwile dopadały mnie infekcje, wypadały mi włosy i stałam się drażliwa. W ciągu 4 miesięcy przytyłam nagle kilkanaście (!) kilogramów bez zmiany diety, miałam obrzęki na nogach i opuchniętą twarz. Lekarz rodzinny zlecił mi badanie tarczycy i szybko rozpoznał, że mam niedoczynność. Trafiłam do endokrynologa, który zdiagnozował, że moja niedoczynność wynika z choroby Hashimoto. Usg pokazało, że mam już poważne ubytki w tarczycy (w chorobie Hashimoto tarczyca jest stopniowo niszczona przez układ odpornościowy).
Lekarz przepisał mi hormon tarczycy, który miał zniwelować dokuczające mi objawy (Euthyrox – na rynku polskim istnieje jeszcze Letrox o tym samym składzie, ale bez laktozy). Ucieszyłam się, że moje problemy zdrowotne zostaną nareszcie rozwiązane, ale wkrótce okazało się, że nie tak prędko. Owszem, poczułam poprawę samopoczucia odkąd zaczęłam brać hormony, ale moje wyniki wciąż były niewystarczające i niektóre symptomy nie zniknęły. Endokrynolog zwiększył mi dawkę hormonu, ale powiedział, że jeśli poczuję kołatania serca (typowy objaw nadczynności), mam zmniejszyć dawkę. Faktycznie tak się stało i zrobiłam to, co zalecił lekarz. Jednak po kilku tygodniach na mniejszej dawce wpadłam znowu w niedoczynność, znów byłam zmęczona, miałam obrzęki, etc. Znów zwiększyłam dawkę. Historia powtórzyła się jeszcze kilka razy. Naturalnie nie leczyłam się sama, tylko co jakiś czas odwiedzałam endokrynologa. Podsumowując – ta huśtawka trwała przez prawie rok czasu. Czułam się raz lepiej, raz gorzej, wciąż „skakałam” z dawką Euthyroxu. Co dziwne, moje wyniki wciąż były marne, nawet wtedy, gdy miałam objawy nadczynności czyli kołatania serca.
Wreszcie pomogła mi osoba z grupy wsparcia dla osób z Hashimoto, do której w międzyczasie się zapisałam. Poleciła, żebym zrobiła badanie ft4 czyli hormonu tarczycy. Okazało się, że mój endokrynolog zlecał mi jedynie badanie TSH (hormon przysadki, którego zadaniem jest stymulowanie tarczycy do pracy), a nie badał poziomu hormonu tarczycy (zlecił to badanie tylko na samym początku). Włączenie leku spowodowało, że moje TSH szybko spadało, nawet osiągając wartości poniżej normy, ale jednocześnie wciąż miałam za mało hormonów tarczycy we krwi. Rozwiązaniem okazało się podniesienie dawki hormonu jeszcze bardziej i przyjmowanie magnezu, aby zniwelować kołatanie serca, które towarzyszyło mi przy zwiększaniu dawek (nie była to więc oznaka nadczynności tarczycy, bo miałam za mało hormonów tarczycy we krwi ).
Gdy ustaliłam właściwą dawkę hormonów, poczułam, że jestem na dobrej drodze, ale moje samopoczucie wciąż nie było zadowalające. W międzyczasie szukałam nowego endokrynologa i samodzielnie poszerzałam swoja wiedzę na temat Hashimoto. Regularnie suplementowałam witaminę D3, magnez, a także cynk, dzięki któremu poprawiła się moja odporność. Zniknęły obrzęki. Niestety wciąż miałam problem z wypadaniem włosów oraz nadmiernymi kilogramami. Miałam także problemy trawienne, źle czułam się po wielu posiłkach. Okazuje się, że to także może mieć związek z Hashimoto, ponieważ jest to choroba całego ciała. Dowiedziałam się, że mogę mieć nietolerancje pokarmowe, które wywołują stany zapalne w organizmie. Zdecydowałam się rozpocząć 6-tygodniową dietę bez nabiału, cukru, glutenu. Schudłam na niej około 4 kg i moje dolegliwości trawienne znacznie osłabły. Czułam się znacznie lepiej, miałam więcej energii. Gdy włączyłam te składniki z powrotem, ujawniła się nietolerancja nabiału. Jeśli chodzi o gluten, trudno mi było wyciągnąć wnioski z samej obserwacji, ale generalnie zauważyłam, że źle się czuję gdy zjem większe ilości rożnych zbóż. Niestety po zakończeniu diety zaczął się w moim życiu trudny okres, byłam zestresowana i kiepsko sypiałam, co odbiło się na moim zdrowiu i zaprzepaściło efekty diety. Stres jest jednym z ważniejszych czynników w chorobach autoimmunologicznych, ponieważ zaburza pracę całego organizmu, podobnie jak brak snu.
W międzyczasie dowiedziałam się także o terapii Naltrexonem w niskich dawkach (LDN) i postanowiłam wypróbować jego działanie, pod kontrolą lekarza. Ma on wyhamować proces autoagresji w organizmie. Dzięki niemu zniknęła alergia, która towarzyszyła mi codziennie od kilku lat. Sadzę więc, że mój układ odpornościowy wyciszył się i przestał atakować również tarczycę. Ale dawka Naltrexonu była dla mnie odrobinę za duża i zaczęłam doświadczać czegoś w rodzaju stanów depresyjnych. Odstawiłam więc ten lek, mój nastrój natychmiast się poprawił, ale niestety wróciła alergia. Planowałam wrócić do tej terapii stosując trochę mniejszą dawkę, ale kilka miesięcy później zaszłam w ciążę. Przedtem zdążyłam jeszcze zrobić badanie testem CD57, który wykazał, że prawdopodobnie mam w organizmie jakieś zewnętrzne patogeny, np. wirusa lub bakterię. Wiele źródeł podaje, że przewlekłe infekcje bakteryjne lub wirusowe mogą być czynnikiem wyzwalającym chorobę autoimmunologiczną.
W czasie ciąży nie stosowałam żadnych eksperymentalnych metod leczenia, trudno było mi także kontynuować dietę bez glutenu. Bardzo kontrolowałam poziom hormonów tarczycy, dzięki czemu stosunkowo mało przytyłam. Z powodu anemii ciążowej lekarz przepisał mi żelazo i dzięki temu przestały wypadać mi włosy (hormony ciążowe też na pewno odegrały tu rolę, ale włączenie żelaza spowodowało radykalną poprawę). Zmieniłam w tym czasie endokrynologa, który po ciąży przeprowadził mnie przez poporodowe zapalenie tarczycy. Ta przypadłość zdarza się bardzo często, zwłaszcza u osób już chorujących na chorobę Hashimoto. W tym czasie wpadłam w chwilową nadczynność a później niedoczynność, musiałam często się badać i dopasowywać dawki hormonów. Obecnie jestem pół roku po porodzie i udało mi się wrócić do mojej wagi sprzed ciąży. Mam jednak wciąż dużą nadwagę, wróciły problemy trawienne, chociaż nie jem nabiału (moje dziecko również ma nietolerancję na białko mleka krowiego). Staram odżywiać się zdrowo, ograniczam zboża, regularnie spaceruję po kilka kilometrów. Widzę jednak, że to nie wystarcza, więc planuję dalszą zmianę diety oraz badania nietolerancji pokarmowych.
Nowa endokrynolog zleciła mi zbadanie poziomu witaminy D3, B12 oraz ferrytyny. Uświadomiła mi również jak szkodliwy jest niedobór żelaza w przypadku niedoczynności tarczycy. Niedługo wykonam te badania i rozpocznę kolejny etap walki o przywrócenie równowagi w moim organizmie. Dlaczego mi na tym zależy? Bo chcę znowu tryskać energią i wyglądać tak, jak kiedyś. Moja historia jest jednym z wielu przykładów na to, że Hashimoto to choroba całego organizmu. W mojej rodzinie często występują choroby autoimmunologiczne, w tym Hashimoto, ale widzę, że każdy choruje inaczej. Niektórym wystarcza Euthyrox, aby czuć się naprawdę dobrze. Ja należę do tych, którym nie wystarcza, ale znam osoby, które jeszcze gorzej znoszą tę chorobę. Bóle stawów, problemy z oddychaniem, a nawet zaburzenia psychiczne mogą być spowodowane przez Hashimoto.
Być może nie wszystko, co mi pomogło, pomoże Tobie. Nie namawiam nikogo do stosowania tych samych metod, bo każdy sam jest odpowiedzialny za swoje zdrowie. Po prostu dzielę się swoim doświadczeniem i obserwacjami. Jeśli jednak jesteś chora/- y i czytasz tę historię, zachęcam cię gorąco, abyś nie poddawał/-a się w walce o swoje zdrowie i dobre samopoczucie.
Sylwia Hofman-Bałdyga
współwłaścicielka przychodni Immuno Zdrowie